Pierwsze koty za płoty, czyli jurajskie jaskinie pionowe za nami

25-26 czerwca 2016r. wybraliśmy się na Jurę Krakowsko-Częstochowską na pierwszy poważny wyjazd jaskiniowy, w praktyce sprawdzający nauki pobierane do tej pory na Fpince i skałach. I choć wszyscy spotkaliśmy się na nocleg na polanie, mieliśmy działać w czterech (bardziej lub mniej) niezależnych zespołach. Ambitny plan zakładał odwiedzenie 9 dziur: Awenu Wszystkich Świętych, J. Olszyńskiej, Koralowej, Przekątnej, ks. Borka, Sulmowej, Urwistej, Piętrowej Szczeliny i Wielkiej Studni Szpatowców.

W sobotę szybko podzieliliśmy się na cztery grupy. Dwie zostawały na miejscu – razem z instruktorami, którzy już tu byli, dwie pozostałe jechały do Podlesic, by spotkać się z kolejnymi dwoma instruktorami na miejscu (tzn. w pobliżu dziur). Dzięki pomocy instruktorów i klubowiczów wiedzieliśmy, ile szpeju będziemy potrzebować, więc odpowiednio spakowaliśmy wory.

 

Wszystkich_Sw

Oddajmy głos uczestnikom wyjazdu:

Gosia:

Wśród odwiedzonych w trakcie wyjazdu jaskiń znalazły się połączone ze sobą Jaskinia Olsztyńska i Wszystkich Świętych (nazywana również Awenem Wszystkich Świętych) zlokalizowane w zboczach Pustelicy. Do momentu wyjścia z jaskini dziwiły mnie te nazwy.

Eksplorację rozpoczęliśmy od naznaczonej znakiem czasu  i działaniem szpatowców (szczególnie w partiach wejściowych) Jaskini Olsztyńskiej. Przestronne Partie Olsztyńskie nie wymagały w eksploracji użycia liny. Możliwe było swobodne przejście z jednej przestronnej salki do drugiej, połączonej wąską szczeliną ze schronieniem wschodnim. W tej głębszej, dalszej jaskini stop był zdecydowanie wyższy, a bogata, zachowana szata naciekowa przy kominkach pozwalała  na wspinaczkę z  wykorzystaniem techniki zapieraczki.

Następnie wróciliśmy do Sali wejściowej, gdzie naszym zadaniem było znalezienie korytarza, który zaprowadzi nas do jaskini wszystkich świętych. Zadanie było utrudnione, gdyż nie mogliśmy posiłkować się planem jaskini. Oceniając kierunek przepływu powietrza, po wskazówkach instruktora, znaleźliśmy BAKK, który wg opisów jest wąskim korytarzem z zaciskiem wycenianym na Z-II. W rzeczywistości, po zdjęciu kasków, żaden z członków naszej grupy nie miał problemu z jego pokonaniem.

Przez BAKK dotarliśmy studni Warszawskiej, z której korytarz prowadził do dalszej, głębszej części z wąskim przesmykiem  (do pokonania w uprzęży i pełnym rynsztunku bokiem), którego wylot prowadził wprost do studni przed mostem Herberta ( deniwelacja 6-8 metrów). Trawers nad studnią na ochotnika poręczował Przemek.

Olsztynska4

Liczne formy skalne – stalaktyty i stalagmity stanowiły idealne chwyty i stopie przy przechodzeniu. Jednak jak zawsze „najtrudniejszy pierwszy krok” w ciemną otchłań, więc trawers ogólnie wzbudził respekt kursantów.  Za mostem Herberta zeszliśmy na linie do Sali Peny z piaszczystym syfonem Leniwego Maksa, skąd mogliśmy bezpiecznie podziwiać w całej okazałości bogatą szatę naciekową  jaskini wszystkich świętych.

Droga powrotna prowadziła przez zaporęczowaną wcześniej z zewnątrz Studnię Warszawską (lub Awen Wszystkich Świętych).

Nie wiem skąd owa jaskinia wzięła swoją nazwę, ale  ku swojemu zdziwieniu wychodząc na powierzchnię usłyszałam śpiew: „Ave, Ave Maria”. I nie był to efekt halucynacji, tylko najzwyczajniejsza grupa pielgrzymów, zmierzających do Częstochowy J.

Olsztynska5

Malina:

Drugiego dnia naszych jaskiniowych wojaży instruktorem był Andrzej. Dzięki niemu mieliśmy okazję zobaczyć, jak to kiedyś wyglądało. Pierwszą z jaskiń, jaką tego dnia odwiedziliśmy, była Jaskinia Koralowa. Była to największa i jak dla mnie najładniejsza jaskinia na tym wyjeździe. Na początku Brokuł zaporęczował dla nas zjazd z dwoma przepinkami. Dotarliśmy do Sali wejściowej, zasypanej liśćmi, następnie Sala Zawaliskowa a w niej  mnóstwo kamoli, całkiem niezła szata naciekowe i coraz mniejsze salki, przełazy, zawaliska. War wywspinał dla nas Luźny, w czasie kiedy to robił reszta walczyła z błotną pochylnią. Mieliśmy okazję zobaczyć jak nasz instruktor po szacie naciekowej wspinał się jak kozica. Widzieliśmy, nie raz, jak zjeżdżał w kluczu, w miejscach gdzie niektórzy z nas mieli problem używając przyrządów. Zwiedzaliśmy całą jaskinię i sprawiało nam to ogromną radość. Eksplorowanie tej jaskini było idealnym zwieńczeniem tego wyjazdu.

(ciąg dalszy nastąpi)

Zebrała: Beti (Beata)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *