Pierwsza Dziura 13-15.03.2015 – Kurs 2015

Trzynastego Marca roku pańskiego 2015, wyruszyliśmy z wrocławską ekipą taterników jaskiniowych do pierwszych poziomych jaskiń w Podlesicach. Podróż była długa, nie znało się wszystkich za dobrze, to i rozmowa sie nie kleiła. Wbrew moim obawom, różnica wieku nie wpłynęła na relacje z pozostałymi członkami drużyny, nawet śmiem twierdzić, że moi nowo poznani koledzy (Jezus, Ema, Kudłaty) są „do rany przyłóż”.
Dotarliśmy na miejsce wieczorem, zajęliśmy swój pokój i przywitaliśmy się z pozostałymi członkami drużyny, którzy na miejscu byli przed nami. Po krótkiej, acz intensywnej integracji udałam się na zasłużony spoczynek.

Poranek dla większości z nas był nadzwyczaj przytłaczający, wręcz można było się obawiać, że czekające na nas jaskinie będą nie do zdobycia. Jednak chęć poznawania przewyższyła ból głowy. Udaliśmy się więc w kierunku pierwszej jaskini- Pastusiej. Jaskinia była z pozoru łatwa do zdobycia… ale jakie pojęcie o zdobywaniu może mieć taki świeżak jak ja? Tak właśnie – żadne, o czym przekonałam się rychło.
1

Wchodząc do szczeliny uświadomiłam sobie jak skrępowane są moje ruchy. Nie zniechęciło mnie to w żadnym stopniu, a nawet mówiąc szczerze, ten zastrzyk adrenaliny wprawił mnie w wybitnie dobry humor. Czołganie na boku nie było najłatwiejsze, ale po chwili załapałam o co chodzi i jak ułożyć głowę, by zmieściła sie tam, gdzie nie jeden by stwierdził ze sie nie da. Ostatecznie udało mi sie przecisnąć przez Pastusią.
Mieliśmy jeszcze 3 jaskinie do zwiedzenia (Berkowa, w Kroczycach i Sucha). Nie ukrywam, że Berkowa była moją ulubioną. Sprawiła mi największą frajdę, a sam pomysł przeciskania balonów przez chyba jedna z węższych jaskiń którą zwiedziliśmy, był bardzo oryginalny!

2

Jaskinia w Kroczycach była całkiem łatwa, mimo to wtedy już odczułam pierwsze oznaki zmęczenia oraz pulsujący ból wynikający z obicia kolanek i łokci… Nie poddałam się.

3

Gdy padło pytanie czy lecimy do Suchej, to jako jedna z nielicznych krzyknęłam “TAK!”. Moj entuzjazm był zbyt pochopny,  ponieważ swoja świeżacką batalię z Suchą przegrałam z kretesem. Miałam wrażenie, że jedyne co może mnie spotkać w tej jaskini to śmierć. Przerosło mnie schodzenie metodą “zapieraczki i rozpieraczki” na końcowym odcinku jaskini, jednak mogłam liczyć na moich niezawodnych kompanów, którzy wspierali mnie mentalnie, ponieważ inaczej sie nie dało. Dramatyzm mojego położenia zmusił mnie do działania i takim oto sposobem dotarłam na samo dno jaskini.

4

Ostatni dzień był spokojny, grzecznie sie spakowaliśmy i pojechaliśmy do trzech ostatnich jaskiń na tym wyjeździe: Niedźwiedzia, Cabanowa i Jaskinia w Zielonej Górze. Uważam te jaskinie za najbardziej  przyjemne do zwiedzania: piękne stalaktyty, stalagnaty i stalagmity  oraz ogromne pająki wzbudzające podziw u wszystkich uczestników. Największe wrażenie wywarła na mnie Jaskinia w Zielonej Górze. Była banalna do zdobycia  i oszałamiająco piękna. Odczułam wręcz nijaką dysproporcję między poziomem trudności a zapierającym dech w piersiach widokiem. Smutno było opuszczać Jurę, lecz to juz był koniec naszej wyprawy.

5

Tym wyjazdem zaczęłam na nowo swoja przygodę z jaskiniami, poznałam świetnych ludzi, z którymi  chcę podążać ta droga… TATERNIKA JASKINIOWEGO.

6

Tekst: Ida Błąkała
Zdjęcia: Adam Leksowski, Tomasz Utkowski, Aleksandra Robak