Lutynia drytooling 02.12.2017

Drugiego dnia grudnia roku 2017 dwaj członkowie naszego klubu postanowili wyruszyć na podbój rejonów drytoolowych Dolnego Śląska. Do tej pory raczej uboga scena naszego województwa w tej materii bardzo utrudniała rozwój w zakresie wspinaczki lodowo-mikstowej.  Wszystko zaczęło się zmieniać w roku 2015, gdy grupa pasjonatów postanowiła zaadaptować do tych celów grupę skał zlokalizowaną w miejscowości Lutynia niedaleko Lądka Zdroju. Taki też był cel podróży naszych klubowiczów – Grzegorza Szmidta i Olafa Bańdo.

W ciągu dwóch lat od momentu rozpoczęcia adaptacji skał powstało już wiele dróg. W chwili obecnej ich liczba wraz z projektami wynosi około 25. Dalsze czekają na „otwarcie”. Drogi, które powstały są bardzo dobrze ubezpieczone, jako punkty asekuracyjne zamontowano ringi. Widać, że osoba która zajmowała się osadzaniem wiedziała co robi, gdyż znajdują się ona tam gdzie powinny i wspinacz podczas wspinaczki naprawdę może oddać się pełni swojej pasji. Skały jednak są nieco kruche i należy pamiętać o kaskach i innych zasadach zapewniających bezpieczeństwo. W całej grupie znajduje się 8 kilkunastometrowych skał, z czego obite drogi znajdą się tylko na trzech z nich, więc wszystko przed nami. Zakres trudności dróg jest również bardzo szeroki, więc nawet początkujący adepci draytoolingu powinni być zadowoleni.

Unifikacja GRJ – 14-15.05.2017

W dniach 14-15 maja 2017 członkowie Speleoclubu Wrocław (SCW) w składzie Marta Czech oraz Grzegorz Szmidt wybrali się na unifikację technik ratowniczych w ramach Grupy Ratownictwa Jaskiniowego Polskiego Związku Alpinizmu (GRJ PZA). Unifikacja odbywała się w kamieniołomie “Gruszka” w Wojcieszowie, a bazą merytoryczną była znana wszystkim chatka należąca do “Bobrów” z Żagania. Marta i Grzegorz działają w ramach GRJ jako ratownicy.

Niestety, ze względu na wiele nieprzewidzianych zdarzeń, na spotkanie udało się dotrzeć tylko dziesięciu osobom, pomimo że spodziewano się znacznie większej frekwencji. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jak się później okazało kameralne grono pozwoliło na bardzo merytoryczną dyskusję na wieczornych podsumowaniach.

Kierownikiem całego wyjazdu był Dariusz Sapieszko z Tarnogórskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego – dzięki Darek za sprawne poprowadzenie unifikacji pomimo braków kadrowych. 😉

Koncepcja zajęć w pierwszym dniu zakładała zbudowanie toru ratowniczego oraz transport poszkodowanego, ze zwróceniem szczególnej uwagi na komunikację pomiędzy podzespołami oraz łączność radiową. W celu realizacji zakładanego scenariusza zostaliśmy podzieleni na 4 podzespoły. Każdy z podzespołów odpowiadał za swój odcinek toru ratowniczego. Tutaj nie można pominąć faktu, iż Marta została doceniona przez szefostwo i została wybrana na kierownika jednego z odcinków.

Podczas zajęć Tomek Pawłowski z STJ KW Kraków wpadł na pomysł aby filmować je z powietrza za pomocą drona, którego akurat przez przypadek miał ze sobą, jednak niestety panował taki upał, że nawet “robot” odmówił posłuszeństwa.

Po sobotnich zajęciach w terenie, wieczorem na bazie Bobrów Żagań odbyła się dyskusja na temat obowiązków kierownika działań ratowniczych.  Stworzona została również lista opisująca cechy charakteru jakimi powinien odznaczać się dobry leader w tej dziedzinie. Pomimo ogromnej ilości propozycji przedstawionych przez ratowników, udało się stworzyć dokument, z którego ostatecznie wszyscy byli wszyscy bardzo zadowoleni.

Wytyczne te musiały powstać w celu umożliwienia koordynatorom GRJ wybór odpowiednich osób na stanowisko kierownika.

W niedzielę natomiast członkowie GRJ PZA skupili się na nauce operowania tzw “Stefanem”. Jest to przyrząd służący do poziomowania i pionizacji noszy podczas transportu. Pomimo, iż sam przyrząd posiada banalną budowę, to sposób działania już nie jest taki oczywisty. Każdy z ratowników kilkukrotnie powtórzył całą operację pionizacji i poziomowania. Po tak spędzonej niedzieli w upalnym słońcu udaliśmy się na wspólny obiad po czym pojechaliśmy do swoich domów.

 

Jura 28-30.05.2010 – Kurs 2010

Kolejny udany wyjazd szkoleniowy kandydatów na grotołazów z Wrocławia. Tym razem niestety Konar nie mógł prowadzić zajęć, gdyż powódź nie pozwoliła na to, ale w zastępstwie “naszego” instruktora wystąpił Marcin “Szuflada” Krajewski z Krakowa.

W dniach 28-30.05 gościliśmy w rejonach Jury Krakowsko – Częstochowskiej, w których chyba jeszcze nikt z nas nie miał okazji się znaleźć, a mianowicie w pierwszym dniu była to Dolina Będkowska, a w drugim dniu przenieśliśmy się do Doliny Racławki.

Część osób niechcąc wstawać skoro świt w sobotę i ruszać w trzygodzinną podróż, zdecydowała się jechać już w piątek. Podróż była, hmm…… mało przyjemna. Ogólnie panowała ogromna duchota, i każdy tylko marzył aby w końcu dojechać i napić się zimnego piwka. Około godziny 22.30 większości udało się zrealizować marzenia – Marcin pojechał jeszcze po Kasię do Krakowa.

Następnego dnia około godziny 9 przybyła reszta ekipy pod dowództwem niezmiernie cierpliwego i wyrozumiałego kierownika kursu Adama Leksowskiego .

Gdy wszyscy już się “pozbierali”, Szuflada małym monologiem o topografii oraz znaczeniu Doliny Będkowskiej i “Brandysówki” w historii polskiego taternictwa rozpoczął szkolenie.

Po paru minutach dotarliśmy pod bardzo ładną skałę zwaną “Dupą słonia”. Na skale tej spędziliśmy resztę dnia wykonując różne ćwiczenia m.in. podchodzenie, zjazdy, poręczowanie, deporęczowanie. Niestety po tylu dniach niepogody nad małopolską w momencie jak tylko pojawiło się słońce, pod skałą wraz z nami zagościli roznegliżowani do połowy (po co?) wspinacze.

Gdy wszyscy już wypompowali z siebie co tylko mogli albo chcieli udaliśmy się do klimatycznej Brandysówki. Na miejscu okazało się, że Gospodyni tej hacjendy serwuje wyśmienite posiłki. Zainteresowanie kuchnią rosło wykładniczo w czasie. 🙂

Po uzupełnieniu wszystkich węglowodanów przystąpiliśmy do głównej części wieczoru. No właśnie!!! Kasia obchodziła kolejne osiemnaste urodziny, był tort pomysłu Asi i Krystiana i nawet mocniejsze trunki, graliśmy w kości i ogólnie impreza była wesoła i trwała dłuuuugo. :).

Gdzieś pomiędzy zakończeniem imprezy a poranną pobudką pod Brandysówkę dotarła z krakowskiego wesela Agnieszka. Co prawda podróż na nogach z dworca pod “schronisko” upływała jej w stresie, gdyż z braku zasięgu nie mogła się dowiedzieć czy nadal jesteśmy w tej malowniczej dolince, lecz gdy tylko dotarła i oczom jej ukazał się duży zielonkawy samochód z rejestracją ONY rozłożyła karimatke na tarasie i spokojnie zasnęła.

W niedziele udaliśmy się do Doliny Racławki, w której to mieści się Jaskinia Racławicka lub znana pod inną nazwą Jaskinia Grzmiączka. Gdy dotarliśmy pod otwór podzielono nas na dwie grupy i dostaliśmy zadania.

Jaskinia z początku niepozorna ze względu na pochylnie na dnie pierwszej studni zjazdowej lecz dalej dostajemy się nad kilkunastometrową przewieszoną studnie ze świetnymi naciekami. Gdy ją pokonamy i przejdziemy kawałek niskim korytarzem mamy możliwość również poćwiczyć wspinaczkę. Umożliwia ona dostanie się do “Czeskiego korytarza”. Niestety po wyjściu z jaskini niemiło przywitały nas grzmoty a po chwili ulewa w trakcie której przyszło nam się pakować.

Gdy ruszyliśmy już w drogę powrotną zajechaliśmy do restauracji o nazwie “BIDA”. Jak się okazało wcale taka “bida” to tam nie panowała. Chyba wszyscy się zgodzą, że można ten lokal polecić. Obsługa szybka, lokal duży, no i porcje naprawdę ogromne. Napiszę tylko, że nawet Adam i Marcin zaspokoili swoje żołądki, więc te osoby które nie były, mogą sobie wyobrazić jak pokaźne są posiłki.

W wyjeździe udział wzieli:

Marcin “Szuflada” Krajewski- instruktor AKG Kraków

    • klubowicze: Michał “Konar” Konarski – turystycznie, Kasia Filipek, Aga Majewska – weselna, Tomasz Haba, Adam Leksowski – kierownik zamieszania, Krzysztof Kubis, Maciek Wajda
    • kursanci: Magda Nakonieczna, Justyna Wołowiec, Joanna Stypuła, Dorota Kopeć, Kasia Polak, Grzegorz Szmidt, Marcin Kraśny, Piotr Młotek, Krystian Bogdanik oraz Asia Szłapa