Speleopiknik jaskinia Radochowska – 8-9.07.2017

Liny, deszcz, jaskinie – speleopiknik przy jaskini Radochowskiej

W lipcowy weekend (08-09.07) ponownie przyjechaliśmy pod Jaskinię Radochowską, by stworzyć tam mini park linowy dla najmłodszych turystów odwiedzających to urocze miejsce. Co prawda sobota była przede wszystkim deszczowa, ale niedziela rozbłysnęła pięknym słońcem.

Sobotni montaż stanowisk zaczęliśmy w deszczu, który łaskawie przestał padać, gdy zdeterminowani postanowiliśmy, że rozwiesimy te liny i zrobimy wszystko zgodnie z planem godzinowym. Pierwsze powstały tyrolka i slackline, w naturalnym zagłębieniu schowaliśmy tunel, czyli naszą przenośną jaskinię, potem dorzuciliśmy jeszcze stanowisko do budowy wieży ze skrzynek oraz długi i wysoki most linowy. Wszystkie stanowiska umiejscowiliśmy wzdłuż ścieżki wiodącej do jaskini, więc nie było problemów, by nas znaleźć i z tych atrakcji skorzystać.

W sumie kilkadziesiąt osób (w tym sporo uczestników letniej kolonii) skorzystało z naszych punktów uzyskując przy okazji dyplom Małego Grotołaza. Mamy nadzieję, że z czasem będą chcieli zostać dużymi grotołazami – i że znajdą nas wtedy bez problemu.

Żeby jednak nie było za pięknie, ok. 15.00 znowu zaczęło padać, lać, grzmieć i ogólnie straszyć przedwczesnym zakończeniem zabaw linowych. Nie poddaliśmy się – mali grotołazi, którzy zaklepali sobie kolejkę byli pod ziemią i nic o rzęsistym deszczu nie wiedzieli, więc jak tylko z nieba spadła ostatnia kropla, a spod ziemi wyłoniła się grupa eksploratorów, ruszyliśmy z powrotem na drzewa i do lin. Pogoda jednak wielkich nadziei nie dawała.

Ale nie ma tego złego… skoro nie było turystów, sami znaleźliśmy sobie rozrywkę. W obroty poszła Nikola, czyli system podziemnej łączności bezprzewodowej. A w jaskini Radochowskiej postanowiliśmy – oprócz testów z Nikolą – pochodzić po bocznych ciągach bocznych ciągów. Chociaż chodzić w tym przypadku to duże nadużycie – większość czasu  się czołgaliśmy i przeciskaliśmy. Po Jaskini Radochowskiej czekała nas jeszcze jedna, położona kilka kilometrów dalej Jaskinia na Ścianie.

Najpierw ostro w górę, potem lekkie czołganko i… kurde taka duża dziura, tego się nie spodziewaliśmy. Rozpełzliśmy się na wszystkie strony znowu odchodząc w na boki od ciągu głównego. Wieczór dał nam odpocząć od deszczu, dzieci miały seans filmowy, a my seans ogniskowy. A gdy najmłodsi uczestnicy poszli spać (oburzeni lekko, tym, że muszą, skoro dorośli zostają), wrzuciliśmy na ekran filmowe dzieła i dziełka o jaskiniach.

W niedzielę liny się suszyły i służyły dalej. Jedyną atrakcją, jaką musieliśmy wyłączyć z użytkowania był tunel, bo zamókł doszczętnie. Ale trafiła się nam kanikuła i w sumie kilkunastu uczestników – chyba nikt nie wierzył, że poranna pogoda dotrwa do wieczora. A dotrwała. I my też. O 16.00 przyszedł jednak czas na zwinięcie wszystkich atrakcji, zapakowanie przyczepki i powrót do Wrocławia.

Centralne szkolenie PZA z autoratownictwa – 10-11.06.2017

Ćwiczeń nigdy za dużo – autoratownictwo

10-11.06.2017 odbył się centralny kurs autoratownictwa jaskiniowego KTJ PZA.

Miejsce ćwiczeń: Podzamcze oraz jaskinie Wyżyny Krakowsko – Częstochowskiej

Taternik jaskiniowy, a nawet kursant około połowy kursu – wie czym jest autoratownictwo, jak to ćwiczymy i z czym wiążą się zajęcia praktyczne

Autoratownictwo – w skrócie powiem, że jest to zestaw technik, które pozwalają w małym zespole jaskiniowym, bez dodatkowego sprzętu (tylko osobisty), sprowadzić poszkodowanego w bezpieczne miejsce. Wiąże się to ze ściąganiem z liny w dół (wspólny zjazd), a także wyciąganie i pokonywanie przepinek w górę. W tym celu wykorzystuje się uproszczone techniki ratownicze, które każdy grotołaz musi znać. Jest to niejako pierwsza pomoc w działalności jaskiniowej.

Kolejność działań: Sprowadź poszkodowanego w bezpieczne miejsce, udziel pierwszej pomocy, zabezpiecz poszkodowanego, wezwij pomoc.

No dobrze, a teraz do rzeczy. Były warsztaty, szkolenie, centralny kurs autoratownictwa. Dla mnie było to kolejne przypomnienie i drugie centralne warsztaty, wychodząc z założenie, że praktyki nigdy dosyć. A poza tym, jest to swojego rodzaju unifikacja, ujednolicenie, usprawnienie stosowanych technik.

Takie zmiany są naturalne, choćby ze względu na rozwój i dostępność sprzętu, co ma wpływ na sprawność działań autoratowniczych, gdzie liczy się bezpieczęństwo i czas.

Dwa dni:

Dzień 1 – ćwiczenia na skale, góra Birów (ogródek speleo)

Dzień 2 – ćwiczenia w jaskiniach w małych zespołach

Dzień 1 – ćwiczenia na skale, góra Birów (ogródek speleo)

Wyjście części grupy (w tym my) o 6, aby zaporęczować skałę przed zajęciami (bo o 8 odprawa). Szybkie poręczowanie wielu stanowik, odprawa i zaczynamy zajęcia.

Pięciu instruktorów, pięć głównych stanowisk (każde podzielone na dwa pod-stanowiska).

  1. Metoda ruchomego bloczka – wyciąganie poszkodowanego w górę studni (inst. Tomek Jaworski)
  2. Przejazd z poszkodowanym w dół przez przepinkę i węzeł (Inst. Bartek Sierota)
  3. Uwalnianie poszkodowanego z crolla (przeciwwaga, kołyska) (Inst. Darek Sapieszko)
  4. Uwalnianie poszkodowanego z tyrolki i trawersu (Instr. Piotrek Sienkiewicz)
  5. Przeciwwaga hiszpańska – wyciąganie poszkodowanego w górę studni (Instr. Robert Matuszczak)

Dużo ćwiczeń, a co się z tym wiąże bólu, siniaków, dobrej zabawy i nauki.

Dla mnie ważne było ujednolicenie, ułożenie i przyswojenie zmodyfikowanych technik (ruchomy bloczek, przeciwwaga hiszpańska) z użyciem bloczka z blokadą, typu. Mikro, mini traction. Techniki w nowej odsłonie, mimo, iż wymaga dodatkowego przyrządu (który jest zalecany jako sprzęt osobisty) bardzo mocno jest ułatwione działanie. Znacznie łatwiej i z użyciem mniejszej siły wyciągamy poszkodowanego. Bloczek przydaje się także przy stosowaniu przeciwwagi w uwalnianiu z crolla (może, nie musi). Warto pamiętać o tym specyfiznym bloczku, podczas akcji jaskiniowych. W końcu chodzi o nasze bezpieczeństwo.

Tak przechodząc ze stanowiska, na stanowisko, ćwiczyliśmy wszystkie techniki. Do 18:00 było co robić. Później ognisko i czas spać, bo rano…

Dzień 2 – ćwiczenia w jaskiniach w małych zespołach

Podział na 5 zespołów, po 4 osoby, wyjazd do czterech jaskiń:

  • Studnia Szpatowców
  • Rysia (2 zespoły)
  • Józefa
  • Na Świniuszce

Wniosek może i banalny, ale muszę go podkreślić – w jaskini zupełnie inaczej się ćwiczy niż na skale. Niby bardzo podobnie, a jednak w warunkach docelowych, często trudniej jest wykonać pewne techniki. Ale po to właśnie ten drugi dzień. Rzeczywiste warunki, bardzo cenne doświadczenie.

Każda grupa ćwiczyła różne techniki, ucząc się przy okazji współpracy w grupie.

Drugi dzień krótszy, bo już o 14:30 byliśmy na bazie. Jeszcze tylko odprawa i można się pakować do domu.

Wnioski z odprawy:

  • Bardzo dobra organizacja
  • Coraz wyższy poziom uczestników szkoleń (z roku na rok)
  • Wszyscy chętni do działania
  • Sprawne poręczowanie i działanie
  • Sobotni deszcz był zbędny
  • Warto ćwiczyć w jaskiniach
  • Bloczek „mikro traction” mocno ułatwia działanie
  • W klubach trzeba ćwiczyć autoratownictwo regularnie.

Zachęcam wszystkich taterników do udziału we wszelkich szkoleniach centralnych. Poza wiedzą, umiejętnościami zostają piękne znajomości, poznajemy osoby z całej Polski, co daje niesamowitą inspirację do dalszych działań. Zachęcam także, tych, co uważają, że są za słabi – nie ma takiej opcji. Każdy musi się gdzieś nauczyć. Lepiej na ćwiczeniach niż w realnej akcji! Do zobaczenia!

I Speleo Dzień Dziecka – jaskinia Radochowska

Wybraliśmy się rodzinnie na klubowy weekend z okazji Dnia Dziecka. Wyjazd skoro świt, czyli ok. 11 byliśmy już w aucie… Tak już to wychodzi, kiedy musisz zapakować 3 dziewczyny do auta wraz z biwakowym ekwipunkiem. Na miejscu przywitała nas znana ekipa. Dzieciaki szybko się zaaklimatyzowany, odnowiły stare znajomości i nawiązały nowe. Na pierwszy ogień poszła Jaskinia Radochowska. Sam bardzo zachęcałem rodzinkę do skorzystania z możliwości zobaczenia tej lokalnej atrakcji, dodatkowym argumentem był chłodny mikroklimat jaskini, który pozwolił trochę zniwelować żar płynący z nieba.

Dzieciaki uzbrojone w szpej rodziców i pożyczone okrycie wierzchnie odporne na warunki jaskiniowe czekają już w blokach żeby eksplorować nieznane podziemia. Przy wejściu do jaskini spotkaliśmy przewodnika, który właśnie zaczynał swoja prace z niewielka grupa turystów. Podłączyliśmy się do wycieczki licząc na ciekawe opowieści z dreszczykiem ☺ 0Wewnątrz jaskini poczuliśmy przyjemny chłodek kontrastujący z temperatura na zewnątrz. Przewodnik opowiadał ciekawie o historii pierwszych eksploratorów, żyjących w jaskini krewetkach oraz o zdarzeniach jakie miały miejsce w Jaskini Radochowskiej. Dzieciaki szybko podchwyciły temat ukrytych kształtów w szacie naciekowej i prześcigały się w wyszukiwaniu nowych skojarzeń. Dorośli trochę tez się zaangażowali w zabawę – w skojarzenia dla dorosłych. W największej sali jaskini była wystawa zdjęć SCW, można było tez obejrzeć filmy promujące działalność klubowa.  Mimo, że jaskinia nie imponuje gabarytami czy naciekami, pozostawia po sobie bardzo pozytywne wrażenia. Dzieciaki przeszczęśliwe

Wyjście z nory, szybkie zrzucenie zbędnych ubrań (bo gorąco!) i biegiem na tyrolkę. Okazało się ze oprócz tyrolki, którą było doskonale widać z daleka, jest jeszcze most linowy dla dzieci oraz skrzynki po których można się wspinać budując wieżę.

Obie dziewczynki na początku trochę obawiały się wejścia na drzewo do stanowiska zjazdu tyrolką, ale już po pierwszym zjeździe usłyszałem ‘ja musze zjechać trzy razy’. Kolejne było nabijanie rekordów na skrzynkach i balansowanie na slack’u.  

Dodatkowymi atrakcjami była możliwość stworzenia własnego nietoperza z papieru, układanie wielkich puzzli i zabawa na ściance –pajęczynie. Wielkie zainteresowanie wzbudził tez strumień, w którym dziewczyny moczyły nogi a dorośli chłodzili napoje.

Atrakcje dla dzieci nie zakończyły się z zachodem słońca. Dzieciaki miały swoje kino pod gwiazdami i przykryte śpiworami, zajadając kiełbasę z ogniska na przemian z cukierkami toffi, oglądały bajki do późnych godzin nocnych. Późnym wieczorem okazało się ze tyrolke można zrobić z tez w wersji ‘moczeniem w jeziorku’

Niedziela nie pozwoliła odpocząć organizatorom. Dzieciaki ze zdecydowanie większą pewnością siebie powtarzały atrakcje z dnia poprzedniego. To był bardzo fajnie zorganizowany weekend z niesztampowymi atrakcjami dla dzieci, choć dorośli tez nie byli pokrzywdzeni. Wielkie podziękowania dla osób, które zaangażowały się w organizacje tego przedsięwzięcia i dostarczyły tyle frajdy dla najmłodszego pokolenia.

Zajęcia linowe Piaseczno 13-14.05.2017 – kurs 2017

Tegoroczni kursanci taternictwa jaskiniowego zaznajomieni z technikami wchodzenia i zjazdu na linach z przepięciem, wiązania węzłów zaczepienia, zasadami poręczowania i reporęczowania, trenowanych na wcześniejszych zajęciach, w trakcie weekendu 13-14 maja w Piasecznie sprawdzali swoje umiejętności w terenie.

Dzielni i niestrudzeni w bojach intruktorzy PZA – Iza Włosek, Emek i Szuflada bacznie obserwowali kursantów w ich poczynaniach na linach, zarówno tych na skale jak i w jaskiniach – Wielkanocnej i Piaskowej. Jaskinia Wielkanocna była pierwszą jaskiniową pionową, którą odważni kursanci ekspolorwali wraz z instruktorem Emkiem. Dodatkowo Emek czuwał nad pierwszymi krokami w poręczowaniu i reporęczowaniu trawersów.

Sokolim wzrokiem, czy z góry czy dołu, Iza Włosek wraz z Szufladą nadzorowali kursantów wchodzących i zjeżdżających na linach na przyrządach asekuracyjnych i przepinających się pomiędzy punktami, a także poręczujących i reporęczujących odcinki pionowe na skałach.

Najciekawszym punktem zajęć była dla uczestników wyjazdu możliwość zmierzenia się z tyrolką oraz zjazdem kierunkowym. Dla niektórych okazało się to wyzwaniem. Dzięki radom i pomocy instruktorów każdy kursant wrócił cały i zdrowy (choć u niektórych nie obyło się bez siniaków), a przede wszystkim z wiedzą potrzebną mu do doskonalenia dalszych elementów technik linowych.

Tekst: Agnieszka Ścibior
Zdjęcia: Aleksandra Robak, Iza Włosek

Pierwsza Dziura 18-19.03.2017 – kurs 2017

Pewnego pięknego piątkowego popołudnia przyjechaliśmy poznać pozostałych potencjalnych i prawdziwych penetratorów pustek podziemnych pod powałą podlesickiego przytułku. Przedwieczorną porą przysiedliśmy posłuchać prezentacji o podziemnych przygodach i problemach przytrafiających się podziemiomaniakom. Popijając i pojadając, pierwszy przedjaskiniowy przeddzień przebiesiadowaliśmy.

Porankiem pochmurnym przebudzeni przedwcześnie, powędrowaliśmy i potoczyliśmy się poszukiwać pieczar pochowanych pomiędzy pobliskimi pagórkami. Przymarzając i powierzchniowo przemakając, przycupywaliśmy przed pieczarami, podgrupami penetrując przepastne i przemałe pustki podziemne. Przeżyliśmy przeciskanie poprzez przeciasne przestrzenie, pokonywaliśmy przestrach powodowany pustkami pionowymi, przewspinaliśmy poziome pęknięcie prowadzące ponad przepaściami przeczarnymi.  Poznaliśmy pustki podziemne pięknie ponazywane: Berkowa (przewąska, przeciasna, przedługa, przebyta pełzając powoli), Pastusia (przenajkrótsza, przepełzana prawą powierzchnią penetratora po podłodze), Sulmowa ( pierwsze poznanie pionowych pieczar i pustek pionowych przestrachem przeszywających), Sucha (prawdę powiedziawszy posiadająca przewodnione powierzchnie, przepastna, poplątana, pogliniona, pozwalająca przemieścić się ponad 21 m poniżej poziomu powierzchni). Pointegrować się i poznać pozostałych penetratorów pomogły postawione przed podgrupami polecenia podane przez poprzedniorocznych potencjalnych penetratorów pustek podziemnych. Pomierzyć Berkową, pokazać położenie podgrupy i pieczar na papierowym planie przypodlesickich pagórków, przetransportować pompowańce przez pokręcone przeciasne przestrzenie podziemne pounikawszy pęknięć, przekazać przebieg pierwszego penetrowania pustek podziemnych posługując się powiedzeniami posiadającymi początek „p”.

Przegnani  z podwórza przerażającymi powiewami powietrza i po części pozamarzanym polewaniem, przypominającymi początek potopu, do przytułku powróciliśmy późnym popołudniem. Po pozbieraniu i przywróceniu do porządku przemęczonych person, ponownie przystąpiliśmy do pointegrowania się. Podsumowano poczynania poszczególnych podgrup podczas poznawania podziemnych pustek oraz poziom porobienia poszczególnych poleceń. Później poskakaliśmy i potańczyliśmy podczas performensu piewców podziemnych przygód i popularnych petratorów –  „Chałosu”.

Poranek przyniósł pożądaną poprawę pogody. Pozwoliła na przeprowadzenie Egzaminu na Taternika Jaskiniowego. Pozostali ponownie pojechali penetrować. Pokonano pustki posiadające potężniejsze przestrzenie od poprzednich: W Zielonej Górze, Niedźwiedzią, Cabanową, Szmaragdową. Powiedziałabym – piękniejsze. Poznaliśmy: „stalagmity”, „stalaktyty”, „stalagnaty”, „polewy naciekowe”, „podziemne jezioro”. Przekonani o pięknie podziemi porozjeżdżaliśmy się do prywatnych przytułków przeważnie postanawiając podjąć się Kursu Taternictwa Jaskiniowego z SCW.